Warto zdać się na siebie będąc na wakacjach. Nie leżeć cały urlop plackiem nad basenem przekręcając się tylko z boku na bok. Dziś chciałabym pokazać wam małą część moich wakacji na Zakynthos. Przed 6 dni zrobiliśmy 600 km na kładach. Wyjeżdżaliśmy rano, wracaliśmy często już po zmroku. To był niesamowity czas. Zdaje siebie sprawę, że nie wszystkim odpowiadałaby taka forma aktywnego wypoczynku ale ja jestem zakochana w motorach wiec i kłady nie były wcale gorszą alternatywą.
Wolność! Jest to pierwsze towarzyszące uczucie, jakie przyszło nam do głowy, kiedy zaczynaliśmy nasza przygodę z kładami. Otwierasz oczy rano, wrzucasz coś na ząb i ahoj przygodo! Wiecie, co najbardziej kocham w motorach? To, że w krótkim czasie mogę tak wiele zobaczyć. Jest to zupełnie inne odczucie niż w samochodzie to tak jakby fakt siedzenia bez żadnych barier zbliżał cię do rzeczywistości w jakiej danej chwili się znajdujesz. Uwielbiam to! Jeździsz po wioskach, patrzysz na ludzi, domy i ich podwórka, gdzie często coś robią i zastanawiasz się jak wygląda ich życie. W godzinę masz możliwość odwiedzić tak wiele różnych miejsc.
Mam straszną słabość do Grecji. Jeśli trzeba by było wybrać jeden kraj, który chciałoby się odwiedzać przez resztę życia, to byłby właśnie ten kierunek. To trochę tak jak drugi dom. Byłam tam już 5 razy, a mój najdłuższy pobyt trwał prawie 4 miesiące. Chociaż wiem, że to banalnie zabrzmi kocham tą niezaskakująca i stabilną pogodę, ich luźny lekko olewczy stosunek do życia i język. Mam też to szczęście, że od początku poznaje Grecję z najprawdziwszej strony czyli od strony jej mieszkańców, gdyz posiadsamy rodzinę w Atenach.
Mój mąż zna język grecki. To otwierało nam wiele szans na jeszcze lepsze przygody. Oni posiadają w sobie tyle dystansu i spokoju ducha. Są też bardzo rodzinni. Dzień przed końcem wakacji wracając z zatoki wraku, czując już niezły głód zatrzymaliśmy się w górach pod domem z pięknym wielkim drzewem oliwnym, który tworzył swoisty parasol dla przydomowej tawerny. Byliśmy dwoma kładami i 7 osobowym autem. Musiał być niezły widok kiedy nagle ich codzienny spokój przerwało 11 wesołych głodnych Polaków. Maciek poszedł spytać czy mają suflaki. Z domu wyszła mała, starsza kobieta w białej chustce zawiązanej tak jak to babcie lubią najbardziej. Kobieta powiedziała, że owszem tak ale idzie obudzić syna. Wyobrażacie sobie to?! Godzina 14 prowadząc tawernę idziesz sobie na sjestę. Syn wstał i przywitał nas przyjaźnie. Do tego stopnia, że do naszego przywiezionego ze sobą winka przyniósł nam szklanki i lód. Zamówiliśmy suflaki. I wiecie co?! To były najlepsze sauflaki jakie jedliśmy w życiu. Usiedliśmy przy długim stole pod tą wielką oliwką, raczyliśmy się winem i cieszyliśmy się chwilą. Zaprosiliśmy Greka do stołu. Opowiedział nam jak tak naprawdę im się żyje, jak dużo państwo im zabiera. Tu widać wspólne cechy z Polską, gdzie małe firmy płacą ogromne opłaty za bycie na swoim. Dostaliśmy zaproszenie do jego kuchni. Pokazali nam jak robią swoje własne sery. Piece opalane drewnem, w której przygotowują mięso. Niby to takie wszystko zwykle i proste co pisze ale uwierzcie mi takie chwile długo się pamięta. Ktoś pokazuje ci kawałek swojego świata i wprowadza cię do swojej kuchni. Takie przygody są najlepsze!
Było to w maju i trochę czasu już minęło ale kiedy jak nie teraz jest najlepszy czas na wspominanie. Zdecydowanie robi się cieplejsza atmosfera wokół i jakoś ta pogoda za oknem nie straszna.
Kłady dają dużo większe możliwości dojechania w mniej dostępne miejsca. Wielka frajda! Wjeżdżasz na plażę, poszaleć na brzegu, zdobywasz górskie szczyty dojeżdżając tam pięknymi, kamienistymi drogami. Na wyspie jest dużo wąskich asfaltowych dróg, które idą wysoko w góry, gdzie tereny nie są zamieszkałe. Wjeżdżając na szyty można dosłownie zachłysnąć się niesamowitymi, wręcz bajkowymi widokami. Wjeżdżając właśnie po kolejnej nieznanej drodze dojechaliśmy do budowanego właśnie domu. Z rozmowy z budownikami dowiedzieliśmy się, że buduje je pewnien Szwajcar i później je sprzedaje. Powiem wam, że często wracam myślami do tego domu, widok był tak niesamowity. Staliśmy na tarasie tego domu i chyba każdy z nas miał w wyobraźni jak by to było, gdybyśmy w nim mieszkali. Niesamowite! Zobaczcie sami…
Przez te 6 dni przygody ciągle było nam mało. Może dlatego, ze kochamy motory i to jest zdecydowanie nasza pasja. Pewnie jeszcze nie raz opiszę tu kilka fajnych tras jakie można zrobić chociażby po Kaszubach. Tymczasem do następnego razu !
Zgubieni wśród wiosek, pytamy o drogę… w końcu z pomocą nadciąga Pop… chyba był najlepiej obeznany ze wszystkich mieszkańców 🙂
4 comments
Dyrdymała
Ekstra! Widać, że pobyt mieliście udany :). Miałam już okazję odwiedzić kilka greckich wysp – nawet rok temu wahaliśmy się między Korfu, a Zakhyntos, ale ostatecznie wybór padł na Korfu. Oczywiście nic straconego – wszystko w swoim czasie i na Z. przyjdzie pora :). Generalnie my też nie lubimy przez tydzień leżeć plackiem na plaży, więc zawsze wypożyczamy auto (jestem antymotorowa:P) i zwiedzamy różne miejsca – i te, które po prostu zobaczyć „trzbea” i te mniej turystyczne zakątki, do których nie każdy dociera.
agnes1212
Znam bardzo dobrze Korfu, piękna wyspa. Pracowałam tam przez 3 miesiące, na pewno jeszcze kiedyś tam wrócę. Pozdrawiam serdecznie :*
Gleam Oblivion
Pięknie. Niestety nie byłam nigdy w Grecji, ale marze o takim nawet krótkim wyjeździe. Marzenie, które mam nadzieję w niedługiej przyszłości spełnić. W końcu marzenia są po to aby je spełniać. Świetni ludzie, tacy gościnni. To tak jak kiedyś bywało na wsiach. Na quadzie nigdy nie jeździłam i mam takie lekkie opory, ale może kiedyś.
Antonina | antonita.pl
Wow! Świetny sposób na zwiedzanie! My zawsze wypożyczamy samochód, nie wyobrażam sobie być zdaną tylko na komunikację miejską podczas wakacji (szczególnie na śródziemnomorskich wyspach). Nie wpadłabym na to żeby wypożyczyć quady i tak zwiedzać, ale to naprawdę wygląda na fajną alternatywę dla samochodu! Grecja od dawna mi się marzy, a jak oglądam takie zdjęcia i czytam posty to marzy mi się jeszcze bardziej! pozdrawiam!